Recenzja filmu

Opóźnienie (2012)
Rodrigo Plá
Roxana Blanco
Carlos Vallarino

W akcie desperacji

"Opóźnienie", najnowszy film urugwajskiego reżysera Rodrigo Pla (odrobinę niedoceniona w Polsce "Zona"), zbudowany jest wokół tak ciekawego dramaturgicznie konfliktu, że można reżyserowi wybaczyć
"Opóźnienie", najnowszy film urugwajskiego reżysera Rodrigo Pla (odrobinę niedoceniona w Polsce "Zona"), zbudowany jest wokół tak ciekawego dramaturgicznie konfliktu, że można reżyserowi wybaczyć wszystkie potknięcia. Oto samotna matka Maria (Roxana Blanco) dzieli czas między pracę w fabryce odzieżowej, wychowywanie trojga dzieci i opiekę nad osiemdziesięcioletnim, schorowanym ojcem (Carlos Vallarino). Kiedy pielęgnowanie starca staje się coraz trudniejsze, a oddanie mężczyzny do państwowego ośrodka niesie zagrożenie nędzy dla całej rodziny, bohaterka ulega desperacji – zostawia staruszka na ławce w parku. I gdy nękana wyrzutami sumienia, anonimowo zgłasza zdarzenie na policję, czeka ją spore zaskoczenie. Choć w mózgu ojca jest coraz więcej białych plam, jego siła woli to monolit. Mężczyzna nie ruszy się z ławki, dopóki nie zjawi się po niego własna córka. Pat?

W rękach nieudolnego reżysera podobna historia zamieniłaby się w parodię rodzinnej psychodramy. Podobnie jest z pierwszą sceną, w której Maria obmywa ojca w wannie, a pod drzwiami łazienki koncert na trzy gardła dają spragnione atencji dzieciaki. Niewiele dzieli arthouse’owy kicz od subtelnej psychologicznej wiwisekcji, ale Pla najwyraźniej wie, gdzie leży granica. W swoim filmie przekracza ją sporadycznie, zaś utrzymać fason pomaga mu olbrzymia świadomość języka filmowego minimalizmu. Używane przez niego środki nie sprawiają wrażenia wykorzystywanych na zasadzie rzutu kostką, a każde zbliżenie, statyczne ujęcie kamery czy zdjęcie bohaterów zza szkła ma swoje uzasadnienie. To ostatnie jest dość ograną, ale wciąż efektowną metaforą kinowego podglądactwa.   

Nieco wyidealizowany obraz urugwajskiego społeczeństwa może być zaskakujący, zwłaszcza w kontekście oskarżycielskiej, meksykańskiej "Zony", ale to niewielka cena za brak wpisanego w tego typu historie melodramatyzmu. Gdyby podobny film nakręcono w USA, fotogenicznym "perypetiom" bohaterów pewnie nie byłoby końca. Tutaj jest tylko wzrok Vallarino, w którym odnajdziemy zarówno paniczny strach, jak i urażoną dumę oraz mętne, pełne bólu spojrzenie Blanco. O dwa horyzonty więcej.
 
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones